Oczywiście, współcześnie biesa natychmiast zidentyfikujemy jako synonim diabła, ale warto pamiętać, że do tego pojemnego wora trafiły niezliczone istoty z czasów przedchrześcijańskich. Z biesem nie było inaczej, bo pomimo faktu, że w wierzeniach Słowian była to istota demoniczna, nie zawsze zamieszkiwała piekielne kręgi. Dawniej można było ją spotkać w naszych lasach, na bagnach i w pobliżu rzek oraz jezior. Co porabiał bies?
Pewności nigdy mieć nie będziemy, bo wierzenia dawnych Słowian są w dużej mierze naszymi domysłami, co wynika z bardzo skromnego materiału badawczego. Prawdopodobnie pierwotną rolą biesa nie było wcale nękanie rodzaju ludzkiego, ale pilnowanie skarbów ukrytych pod ziemią, na terenach podmokłych, czy zatopionych w jeziorach.
Językoznawcy dopatrują się biesa w prasłowiańskim "bĕsъ" i praindoeuropejskim "bboidh" – budzący strach lub przerażenie, natomiast często utożsamiana z biesem nazwa naszych Bieszczad jest przez specjalistów odrzucana. Naukowcy najczęściej łączą nazwę Bieszczad z trackim ludem Biessów, o którym pisał Ptolemeusz, że zamieszkują na północ od Karpat.
To oczywiście w żaden sposób nie zniechęca górali do opowiadania o biesach i zbliżania nazwy tych istot do Bieszczad. To między innymi biesy niszczą im uprawy i porywają "łowieczki" aż do dnia dzisiejszego. Mamy nawet opis biesa, który jest czworonożnym potworem porośniętym futrem. Jego potężny łeb wieńczą olbrzymie rogi, jak u byka (samiec jelenia). Szeroki kark, zębata paszcza i złośliwe, żółte ślepia dopełniają obrazu górskiego monstrum.
W źródłach pisanych bies pojawia się dopiero około XVI wieku. Z każdym kolejnym stuleciem zyskiwał na mocy i rosła liczba jego magicznych zdolności, a do XIX wieku, kiedy to ponoć pewna kobieta z Gołańczy przybyła na odpust, żeby słynny z egzorcyzmów ksiądz Prosper wypędził z niej biesa. Mówiąc krótko, w tych czasach nauczył się też pętać ludzi, czyniąc z nich swoje marionetki.
Z tego okresu i nieco późniejszego pozostały nam liczne związki frazeologiczne, np. "pójść do biesa" – czyli ulec złym pokusom, albo "pożreć do biesa" – co oznacza całkowite zniszczenie. Zanim zaczęliśmy mawiać "licho nie śpi" lub "diabeł nie śpi", mówiono "bies nie spał" na okoliczności, w których zło czyha na pełnego słabości człowieka.
Swoją drogą, zamiast wołać w gniewie "o kur...!" lepiej krzyknąć "na biesa!". Właśnie tak dawniej wyrażano oburzenie, strach lub zdziwienie. Przyznacie, że o wiele przyjemniej, chociaż w świetle nowych badań okazało się, że "kurwa" ma również prasłowiańskie pochodzenie i w żaden sposób nie łączy się z łacińskim "curvus". Ale tego wątku już do historii biesa nie mieszajmy...